Wyspa wędkarskich marzeń

To był już drugi z kolei redakcyjny wyjazd na ryby do Irlandii.

Tym razem wybraliśmy się na zaproszenie polskich przewodników po tamtejszych łowiskach, zapowiadała się więc ciekawa wyprawa. Ale żeby nie było za łatwo, postawiliśmy przed sobą kilka ambitnych celów...Naszą bazą wypadową były okolice jeziora Corrib, ogromnego naturalnego zbiornika wodnego. Lougch Corrib (po irlandzku Loch Coirib) w hrabstwie Galway na zachodzie Irlandii zasługuje na to miano ogromnego w całej rozciągłości. Ma 176 km2 powierzchni, znajduje się na nim 365 wysp i wysepek (niektóre źródła podają nawet, że jest ich... 1200), a jego maksymalna głębokość wynosi 46 m.

Wyspa wedkarskich marzen11 Wyspa wedkarskich marzen12 Wyspa wedkarskich marzen13

Trudno się więc dziwić, że na naprawdę dobre rezultaty, w tym spotkania z królem tych wód feroxem i równie cenionymi metrowymi szczupakami, można liczyć chyba tylko dzięki pomocy przewodnika wędkarskiego, znającego doskonale tę wodę i zwyczaje licznie zamieszkujących ją ryb. Powinien on także radzić sobie z groźnymi kaprysami wielkiego jeziora – silnymi wiatrami, mieliznami i metrowymi falami. Nas gościł duet w składzie Jacek Gorny i Tomek Kurman.
Jeszcze podczas zebrania w siedzibie redakcji wraz z Kamilem Walickim i Maćkiem Łuczkowskim (znanym jako Kołcz) uznaliśmy, że byłoby ciekawie postawić przed sobą konkretne cele do osiągnięcia w czasie pięciu dni wędkowania na Corrib.
Ostatecznie stanęło na tym, że ja mam złowić jeziorowego potokowca, ale... w rzece, Kamil – pobić swoją życiówkę w kategorii dowolnego drapieżnika, a Kołcz – złowić feroxa. Jakby tego było mało, chyba dla podbicia sobie bębenka ustaliliśmy, że każdy ma dodatkowo zaliczyć metrowego szczupaka. Bojowo nastawieni ruszyliśmy zatem na Zieloną Wyspę, aby uszczknąć co nieco z tamtejszych bogactw, a jednocześnie umilić sobie oczekiwanie na moment, kiedy Polska stanie się drugą Irlandią (pod względem wędkarskim, rzecz jasna).

Wyspa wedkarskich marzen8
Wyspa wedkarskich marzen9Biednemu Kołczowi przypadło zadanie w zasadzie najtrudniejsze do wykonania, ale jednocześnie takie, z którym powinien sobie doskonale poradzić. Łowienie feroxów polega bowiem na cierpliwym trollingowaniu na wielkich przestrzeniach jeziora. Za wybór akwenów i tras, jak też całą sprzęto- i przynętologię odpowiada przewodnik. Wędkarz – jak to przy trollingu – musi jedynie cierpliwie czekać i w odpowiednim momencie nie zmarnować szansy. Ponieważ Maćka szybko zmęczyło spinningowanie, z ulgą „przesiadł się" na trolling z całym bogactwem inwentarza: wygodnym pływaniem, pogawędkami z przewodnikiem, przysypianiem na siedząco, po czym znów gawędzeniem i kontemplowaniem przyrody w oczekiwaniu na branie. A wieczorem grill, kufelek guinnessa i ogólnie relaks. Ot, taki biesiadny model wędkarstwa. Czy okazał się skuteczny? Czas pokaże... Wszystko uwieczniła nasza kamera.
Czym właściwie jest ferox? Jest to przedstawiciel gatunku Salmo trutta, który doskonale zadomowił się w irlandzkich jeziorach i przyrasta tam do niebywałych rozmiarów. Czy jest to jeszcze Morpha fario (pstrąg potokowy), czy już Morpha lacustris (troć jeziorowa), rzecz jest nieistotna. Przychylam się do opinii Jacka Gornego, że nie ma sensu mnożyć bytów i zmieniać rybie „paszportu" tylko dlatego, że zmieniła upodobania pokarmowe i zaczęła gwałtownie rosnąć. Trzeba bowiem pamiętać, że w dużych irlandzkich jeziorach żyją także znacznie mniejsze pstrągi. Mianem feroxa określa się tylko te, które przeszły z ubogiej diety owadziej na obfitą rybną i dzięki temu osiągają gigantyczne rozmiary. Salmo trutta to w końcu gatunek tworzący szereg zróżnicowanych form środowiskowych. Jedną z takich form są właśnie feroxy.

Wyspa wedkarskich marzen3
Jak już wspomniałem, łowi się je na trolling, z tym że z martwą rybką jako przynętą. Dlaczego akurat trolling? Związane jest to z tym, że feroxy polują samotnie w toni jeziora, przemierzając nieraz wiele kilometrów. Najbardziej przypomina to zwyczaje łososi i podobnie wygląda też ich łowienie. Ze spinningiem i muchówką po prostu nie ma co startować.
To, że od lat z roku na rok łowi się coraz większe feroxy, nie jest wyłącznie rezultatem rozwoju technik wędkowania. Przede wszystkim wynika to z tego, że te lokalne pstrągi coraz bardziej rosną w miarę upływu lat od okresu, kiedy zaczęły przechodzić na dietę mięsną, a przez to na wędkach meldują się coraz większe sztuki. Obecnie łowi się okazy po 10 kg, a być może natura nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Klasyczne metody wędkowania sprawdzają się za to w odniesieniu do „zwykłych" pstrągów. Najczęściej łowione egzemplarze mają 30–50 cm. Można je łowić zarówno na spinning, jak i na muchówkę. Warto w tym miejscu wspomnieć o irlandzkiej szkole łowienia pstrągów jeziorowych na sztuczną muchę. Sposób obławiania wielkich akwenów Corrib z szybko dryfującej łodzi właśnie za pomocą muchówki opisał kilka lat temu nasz etatowy obieżyświat, Maciek Król, w artykule „Kochać Irlandię jak Irlandię" opublikowanym w nr 59 WMH, a teraz dostępnym również na naszej stronie internetowej www.wmh.pl . Zachęcam do powtórnego sięgnięcia po ten tekst, gdyż jest on istną kopalnią wiedzy. Czytając go, można bez trudu odgadnąć, co autor miał na myśli, wybierając taki, a nie inny tytuł.
Wyspa wedkarskich marzenWracając zaś do naszej redakcyjnej wyprawy, mnie przypadło zadanie z pozoru proste. Bo co jest trudnego w złowieniu pstrąga w małej rzeczce, zwłaszcza kiedy doświadczony przewodnik pokaże dobre miejscówki? W zasadzie nic, ale rok 2013 był w Irlandii wybitnie nietypowy pod względem pogody. Od maja nie spadła tam ani jedna kropla deszczu, co jak na ten kraj było zjawiskiem niebywałym. Dlatego też my, przyjechawszy we wrześniu, zastaliśmy rekordowo niskie stany wody w jeziorach i rzekach. Na dodatek ich temperatura była na tyle wysoka, że zdecydowanie odbierała rybom łososiowatym ochotę na żerowanie. Musieliśmy zatem nieźle pogłówkować, żeby osiągnąć nasze cele. Nad rzeką towarzyszyła mi kamera, więc nie będę Wam psuł niespodzianki. W tym miejscu wspomnę tylko, jak sobie radziłem z pstrągami z jeziora, oczywiście ze spinningiem w ręku. Bardzo skuteczne okazały się tu woblery, ale co ciekawe, prowadzone w sposób przypominający podpowierzchniowe jerkowanie. Szarpnięcie, skasowanie luzu, trzysekundowa przerwa. I wszystko od początku. Wiele brań miałem właśnie w czasie takich przerw, kiedy wobler wynurzał się lub zawisał w toni.

Wyspa wedkarskich marzen4
Irlandia to także łososie. Odwiedziliśmy jedno z najlepszych europejskich łowisk łososia – rzekę Moy w północno-zachodniej części tego kraju. Jej najbardziej rybny dolny odcinek poniżej zapory (Ridge Pool) to niestety łowisko dla ludzi bardzo zamożnych. Za to odcinek powyżej zapory jest dostępny także dla zwykłych śmiertelników i warto się tam wybrać. Już widzę te niedowierzające uśmiechy. Powyżej zapory? Nic dziwnego, że tańsze. Otóż nie! Na zaporze działa poruszana siłą pływów przepławka, dzięki której łososie przedostają się w górę rzeki. Mało tego, funkcjonuje tu system elektronicznego liczenia ryb przedostających się przez przepławkę, dzięki czemu wiadomo dokładnie, ile ryb z każdego ciągu migruje w górę. Rzecz jasna to wszystko jest stale pilnowane przez zatrudnionych tam strażników i obserwatorów.
Ale Irlandia to nie tylko ryby łososiowate; można i warto przyjechać tu również na szczupaki i okonie. Ogólnie biorąc, irlandzkie jeziora obfitują w te drapieżniki. Dorastają tu one do olbrzymich rozmiarów i są niezwykle waleczne. Szczupaki podczas holu potrafią regularnie tańczyć na ogonie i sprawiać inne miłe wędkarskiemu sercu niespodzianki. Ich niezwykłe przyrosty i wigor to zasługa chłodnego klimatu oraz – przede wszystkim – obfitej bazy pokarmowej w postaci nieprzebranych zasobów bogatego w białko mięsa ryb łososiowatych. To, że można się tu cieszyć licznymi holami okazów, jest także zasługą obowiązującego górnego wymiaru ochronnego.

Wyspa wedkarskich marzen7
Szczupaki łowi się wszelkimi metodami i przynętami, które sprawdzają się na polskich łowiskach, jak również takimi, których nasi wędkarze nie znają i nie stosują. Złowienie okazowych, co najmniej metrowych ryb tego gatunku było właśnie jednym z celów, jakie sobie wyznaczyliśmy. W tym miejscu mogę tylko zdradzić, że emocji nie brakowało...

Wyspa wedkarskich marzen6

Te wszystkie drapieżniki, a więc feroxy, pstrągi i szczupaki, muszą coś jeść, a irlandzkie jeziora obfitują w białe ryby. Można tu liczyć na spotkanie z okazowymi linami i leszczami. Ich rozmiary i liczebność mogą wprawić w podziw krajowych miłośników łowienia ryb spokojnego żeru i choćby dlatego wybierając się do Irlandii, warto zabrać także spławikówkę lub feeder. Przypływ adrenaliny gwarantowany!
Na koniec wypada wspomnieć także o łowieniu w morzu. Irlandia oferuje tu niezwykle duże możliwości. My ograniczyliśmy się tylko do wędkowania z plaży na niewielkie gumy i choć nie złowiliśmy okazów, to jednak liczba wyholowanych małych czarniaków i rdzawców mogła przyprawić o ból głowy.
Irlandzkie władze mocno promują turystykę wędkarską w tym kraju. Nie powinno to chyba nikogo dziwić...