Fluorokarbon dla spinningisty

Gdy fluorokarbon pojawił się na naszym rynku, wielu spinningistów po początkowej euforii zraziło się do niego. Głównie podnoszono, że jest sztywny i mało wytrzymały, ponadto trudno się go wiązało.

fluokarbon5

Okazało się na szczęście, że były to typowe przypadłości „wieku dziecięcego".

Jegodzisiejsze unowocześnione wersje warto polecać, bo przy właściwym stosowaniu są w rękach wędkarzy pożytecznym narzędziem.

Na pozór fluorokarbon niewiele różni się od sztywnej żyłki. W przeciwieństwie jednak do niej ma kilka cech, które czynią z tego produktu swego rodzaju przełom na rynku linek wędkarskich. Te zalety to:
- niemal zerowa widoczność w wodzie,
- duża odporność na przetarcia i inne uszkodzenia mechaniczne,
- pełna nierozciągliwość,
- duża wytrzymałość na węźle (obecnie jest już na tyle wysoka, że z czystym sumieniem można polecić ten materiał do metod spinningowych).
Na początku był reklamowany jako produkt dla karpiarzy, ale szybko znalazł uznanie wśród zwolenników innych metod wędkowania. Jego odporność na przetarcia dostrzegli wędkarze gruntowi zasadzający się na gatunki ryb „lubiące" w czasie holu, podobnie jak karp, przecierać przypon o kamienie czy inne zawady. Muszkarze z kolei docenili inną cechę fluorokarbonu – niemal 100-procentową niewidzialność w wodzie. Wykonane z tego materiału przypony muchowe (lub ich końcowe odcinki) są dla ryb w praktyce niedostrzegalne.
Spośród spinningistów jako pierwsi zalety fluorokarbonu docenili miłośnicy jerkowania. Wykonane z tego materiału przypony ochronne okazywały się dla szczupaków całkowicie „nieprzegryzalne". I tu ważny szczegół: dotyczy to wersji o średnicach od 0,4 do 1 mm (tylko takie mogą dać odpór szczupaczym zębom). Kolejną docenioną cechą jest sztywność fluorokarbonu. Kotwice mocno chodzącego na boki jerka nie plączą się z przyponem ochronnym i pozostają cały czas w bezpiecznej odległości od niego.
Na początku na przeszkodzie szerokiemu zastosowaniu fluorokarbonu do innych niż jerkowanie technik spinningowych stanęły a jego słaba wytrzymałość i nadmierna sztywność. To jednak już przeszłość; obecnie produkuje się linki fluorokarbonowe o dużej wytrzymałości i różnym stopniu miękkości. Na rynku pojawiła się już jego wersja przeznaczona do spinningownia w roli... linki głównej. Ja jeszcze tego nie próbowałem, z czystym sumieniem polecam natomiast oryginalny fluorokarbon do wykonywania... przyponów strzałowych do plecionki.

fluokarbon1


Jeśli chodzi o linki typu multifilament (plecionki) i unifilament (nanofil), to fluorokarbon doskonale zdaje egzamin jako strzałówka także ze względu na swoją zerową rozciągliwość. Nie tłumi sygnałów spod wody, jak robiła to żyłka.
Jak połączyć miękką plecionkę ze znacznie sztywniejszym fluorokarbonem? Są dwie możliwości. Gdy zależy nam na krótkim przyponie ochronnym, wówczas do odcinka fluorokarbonu długości 50–60 cm można przywiązać z jednego końca krętlik, a z drugiego agrafkę. W tym przypadku stosujemy zwykły węzeł baryłkowy. Nie obcinamy jego końcówki (wąsa), tylko zmiękczamy go nad ogniem z zapalniczki i rozpłaszczamy (tworzy się klin wyglądający jak główka gwoździa). Można też wzmocnić węzeł klejem szybko schnącym, ale niektóre jego typy wchodzą w reakcję chemiczną z linką, znacznie osłabiając jej wytrzymałość.

węzeł after expand.jpg2
Jeśli wykonujemy długi przypon strzałowy, to z oczywistych przyczyn użycie krętlika nie wchodzi w grę. Fluorokarbon wiążemy wtedy bezpośrednio do plecionki węzłem przedstawionym na rysunku.
O zaletach takiego rozwiązania niech świadczy następująca historia wzięta z życia. Na przełomie roku dużo czasu spędziłem, łowiąc łososiowate ze skandynawskiego wybrzeża. Pogoda bywała mroźna, co skutkowało zamarzaniem i sztywnieniem plecionek... Sięgnąłem więc po nanofil, linkę typu unifilament, której włókna są spajane zamiast tradycyjnego splatania. Linka nie dość, że przy małych średnicach jest superwytrzymała, to dodatkowo całkowicie odporna na namakanie. W trakcie wędkowania wyszła jednak na jaw jej wada: po pewnym czasie nanofil zaczął się mechacić i strzępić na odcinku w okolicy obmarzającej szczytowej przelotki. By temu zapobiec, sięgnąłem po strzałówkę z fluorokarbonu, której zadaniem było przejęcie na siebie zarówno głównych obciążeń przy rzucie, jak i obrony przed destrukcyjnym działaniem ostrych kryształków lodu.
Wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Nie dość, że usunąłem słaby punkt zestawu, to jeszcze liczba kontaktów z rybami wyraźnie wzrosła!

Fot. archiwum, rys. P. Smyk