Klenie z dużej rzeki

Kleń jest bardzo popularną rybą. Występuje w większości polskich rzek i zbiorników zaporowych. Wprawdzie można go łowić przez cały rok, ale dla mnie jest to ryba przełomu kwietnia i maja.

Klenie11Po zimowych wyczerpujących potyczkach z pomorskimi trociami miłą odmianą jest lekkie łowienie tych pięknych i walecznych ryb. Klenie można z powodzeniem łowić również w kolejnych miesiącach, ale maj mam zarezerwowany na szczupaki i pstrągi, czerwiec to miesiąc sandacza, od lipca zaczynają się sumy i srebrniaki itd. Tak więc nie ma innego wyjścia – kwiecień to czas klenia. Wystarczy rzut oka na tę rybę, by stwierdzić, że jest to gatunek zamieszkujący wody o wartkim nurcie. Wrzecionowata budowa ciała, wielki ogon i duży pysk sprawiają, że jego ataki są błyskawiczne i silne. Co do menu, kleń nie jest wybredny. Pożera praktycznie wszystko, co się do tego nadaje. Nie pogardzi owadami zarówno żyjącymi na dnie rzeki, jak i pływającymi na jej powierzchni.

 

Chętnie połknie rybę, żabę, wypłukane wiosennym przyborem z brzegu robactwo i, w późniejszych miesiącach Klenie12owoce spadające z drzew. Szeroka gama pożywienia i łasuchowaty tryb życia mogą stwarzać pozór, że jest to ryba prosta do złowienia. Nic bardziej błędnego. Kleń jest wyjątkowo ostrożny i płochliwy. Jego łowienie wymaga od wędkarza niemal indiańskich sprawności w bezszelestnych podchodach i sztuce kamuflażu. Dodatkowym elementem stanowiącym o jego wędkarskiej atrakcyjności jest upodobanie do żerowania w miejscach trudno dostępnych. Podwodne rafy, kamienne opaski, zatopione karcze i gruzowiska, faszynowe umocnienia brzegu, poprzerywane zalane główki to królestwo tej ryby. Z naszego punktu widzenia dodatkowym atutem klenia jest to, że wiosną żeruje przez cały dzień. Wprawdzie brania o świcie trwają krótko, ale warto zwlec się wcześniej z łóżka, bo o tej porze jest ich wyjątkowo dużo, a ponadto można się spotkać z prawdziwym okazem. Po wczesnym śniadaniu klenie robią sobie krótką przerwę w jedzeniu, czekając aż promienie słońca prześwietlą i podgrzeją wodę, wtedy znowu zaczynają przekąszać, by pod wieczór rozpocząć powierzchniowe wielkie żarcie.

Sprzęt
W większości przypadków do łowienia kleni wystarczy długi 3-metrowy spinning swoją akcją i ciężarem wyrzutu przystosowany do wędkowania lekkimi przynętami. Ze względu na potężne pobicie i dynamiczną walkę ryby w trakcie holu dobrze jest używać wędek o parabolicznej akcji uniemożliwiającej zerwanie cienkiej (0,16-0,18 mm) żyłki. Kołowrotek powinien mieć precyzyjny hamulec i płytką szpulę. Taki zestaw pozwoli skutecznie obławiać kleniowe przelewy większością przynęt.
Przy polowaniu na ten gatunek, zresztą podobnie jak i przy innych drapieżnikach, istotne jest nie tylko zlokalizowanie ryb, ale dopasowanie rodzaju przynęty i sposobu jej prowadzenia do warunków panujących na wodzie.


Przynęty
Obrotówki, w niskich numeracjach (0-2), ciągle są najczęściej używaną przynętą przez wędkarzy polujących na klenie. I chyba słusznie, bo według moich obserwacji w niektórych przypadkach są niezastąpione. Dobrze się nimi obławia zalane i przerwane główki oraz podwodne rafy. Używam ich głównie na przelewach, w miejscach, w których ryby stoją w odległości rzutu naprzeciw mojego stanowiska. Przykładem takiego łowiska jest zalana podwyższoną wodą kamienna główka.
Klenie1Klenie3
Stojąc u jej nasady, rzucam blaszkę w górę na napływ i pozwalam przynęcie spokojnie dryfować w stronę kamieni. Nadmiar żyłki wybieram kołowrotkiem tak,by cały czas utrzymywać kontakt z pracującą przynętą. Gdy obrotówka napływa na główkę, unosząc szczytówkę do góry kontroluję jej akcję nad zatopionymi głazami. Większość brań jest w momencie, gdy blaszka napływa na kamienie bądź znajduje się bezpośrednio nad nimi. Przesuwając się, co kilkanaście rzutów o krok dalej, obławiam w ten sposób (wachlarzowo) całą podwodną przeszkodę.Klenie2Woblery lepiej od obrotówek sprawdzają się w podwyższonej i trąconej wodzie. Mam tu na myśli przynęty długości od 3 do 5 cm, ponieważ po mniejsze modele sięgam w zupełnie innych warunkach. Woblerami można łowić tak jak opisałem to wyżej, ale przynosi to wiele strat w przynętach i nie wykorzystuje w pełni ich potencjału. Sięgam po nie wówczas, gdy kryjówki ryb znajduje się poniżej mojego stanowiska.
Klenie4Klenie5Klenie7Klenie8
W większości przypadków do takiego łowienia niezbędne są spodniobuty. Obławiając zalaną główkę, ustawiam się powyżej niej w odległości rzutu. Nie wchodzę od razu daleko do wody by nie spłoszyć ryb stojących u nasady główki. Na początku zakładam tonący wobler o żmijowatej akcji. Zarzucam go równolegle do brzegu pod samą krawędź główki i wolno, z krótkimi przestojami, sprowadzam do siebie. Następne rzuty wykonuję coraz wyżej. Istotne jest, by prowadzić wobler tak, aby obławiał możliwie najdłuższy odcinek bezpośredniego napływu na główkę. Do „opukania" samego przelewu, z uwagi na liczne zaczepy, najczęściej używam woblerów pływających płytko schodzących. W takich miejscach najlepiej według mnie sprawdzają się przynęty o baryłkowatym kształcie lub silnie wygrzbiecone typu „glapka".

Klenie9
Sposób łowienia na podwodnych rafkach jest bardzo podobny do obławiania główki. Rożni się dwoma istotnymi szczegółami. Pierwszy to dobór przynęty. W zależności od głębokości wody i szybkości uciągu stosuję różne woblery. Na wodzie płytkiej (od 30 do 70 cm) używam 3-centymetrowych, pływających, płytko schodzących „przelewowców". Gdy głębokość rafy przekroczy metr, zakładam przynęty tonące. Im więcej wody, tym wabik może być większy, a im wolniejszy uciąg, tym mocniejsza powinna być jego akcja. Druga różnica dotyczy sposobu poruszania się. W trakcie wędkowania na zalanych kamieniskach należy przemieszczać się w dół rzek,i obławiając systematycznie kolejne jej fragmenty.
Mikrowoblery, ze względu na swoją niezwykłą skuteczność, przez wiele lat były trzymane w ścisłej tajemnicy przez nieliczne grono wtajemniczonych. Nie było to chyba konieczne, bo teraz, mimo że są już powszechnie dostępne, jedynie niewielu wędkarzy po nie sięga. Myślę, że są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Pierwsza, to niewielka waga przynęty uniemożliwiająca oddawanie nawet średniej długości rzutów. Druga jest ściśle związana z poprzednią - mikroprzynęty wymagają superdelikatnego sprzętu. Wędka o ciężarze wyrzutu do 7 g i żyłka o średnicy 0,10 – 0,12 mm nie są przesadą. Inaczej mówiąc, albo nastawiamy się tylko na łowienie paprochami, albo chodzimy z dwoma wędkami.

Klenie10
Wprawdzie takie ultralekkie łowienie nie jest moim konikiem, ale muszę przyznać, że czasami jest to jedyna droga do sukcesu. Gdy 30-40-centymetrowa warstwa czystej wody zalewa kamienną opaskę, a rójka owadów jest intensywna, połowi ten, kto ma mikruski.
Przy takim łowieniu istotne jest bezszelestne poruszanie się na łowisku. Jakikolwiek hałas, zbyt gwałtowny ruch, a nawet cień padający na wodę wypłoszą ostrożne klenie. Dlatego do takiego wędkowania wybieram miejsca, gdzie można obserwować dłuższy fragment opaski, a ściślej żerujące na niej ryby. Idealne do tego są wewnętrzne zakręty. Gdy mam już upatrzonego klenia, wypuszczam w jego stronę przynętę. Wolne ściąganie zaczynam dopiero wtedy, gdy wobler zdryfuje około dwóch metrów za jego stanowisko.
Jeżeli nie mam ataku przy równomiernym zwijaniu, zaczynam obławiać to miejsce z częstymi zatrzymaniami i delikatnym podszarpywaniem szczytówką. Gdy i to nie przyniesie rezultatu wpuszczam woblerek w stanowisko drapieżnika na napiętej żyłce nieco wolniej, niż naturalny uciąg wody. Tak prowadzona przynęta, spływając cały czas pracuje i mało, który kleń się jej oprze.
Wahadłówka dla wielu wędkarzy jest przynętą zapomnianą, jedynie sporadycznie zakładaną na szczupaki, sandacze czy bolenie. Tymczasem jest to bardzo uniwersalna i skuteczna przynęta kleniowa. W zależności od kształtu, grubości i wykrępowania imituje różne pokarmy i służy do obławiania różnych miejscówek.
„Minikarlinka", stworzona z myślą o żabożernych pstrągach, rewelacyjnie sprawdza się na kamiennych opaskach, zalanych trawiastych burtach, słowem wszędzie tam, gdzie klenie uganiają się za żabami. Jedną z technik posługiwania się nią jest daleki wyrzut w dół rzeki i prowadzenie równolegle do brzegu z krótkimi przestojami. Ja zdecydowanie preferuję krótkie rzuty pod kątem 30 stopni i prowadzenie w dryfie pod burtę, a dopiero potem nierównomierne ściąganie w swoją stronę. Tak prowadzona blaszka idealnie imituje żabkę, która spływając rzeką, usiłuje skryć się pomiędzy kamieniami opaski.
Podłużna 4-centymetrowa wahadłówka typu mors, wykonana z cienkiej (0,8-1mm) blachy, rewelacyjnie imituje małe rybki. Przy ściąganiu w normalnym tempie nie wpada w ruch obrotowy tylko „lusterkuje" bokami. Z moich obserwacji wynika, że klenie uwielbiają ich pracę przy nierównomiernym tempie zwijania z dłuższymi i krótszymi przestojami. Długość trzymania w miejscu „lusterkującego" wahadła zależy oczywiście od głębokości łowiska i szybkości nurtu. Im szybsza i głębsza woda, tym dłużej można pracować przynętą w miejscu. Bardzo skuteczne jest również wachlarzowe obławianie morsikiem napływu i samego przelewu. Łowiąc w ten sposób, staram się ściągać przynętę możliwie jak najwolniej, a głębokość jej prowadzenia kontroluję właściwym ustawieniem kąta między szczytówką a lustrem wody.
Cykada to kolejna przynęta rzadko doceniana przez łowców kleni. Wprawdzie ciężko stwierdzić, co ona imituje, ale swoją pracą jest w stanie skusić nawet najostrożniejsze sztuki. Rewelacyjnie sprawdza się przy wędkowaniu na wszystkich typowych kleniowych miejscówkach. Cykada w momentach przerw w zwijaniu żyłki opada, cały czas pracując, a poderwana zwiększa amplitudę swoich drgań, jest zatem rewelacyjną przynętą opadową. Wynika z tego fakt, że aby nią skutecznie łowić trzeba cały czas pracować szczytówką . Przy odpowiednim doborze jej gramatury cykadą można „skakać" nawet na półmetrowej wodzie.
Gumowa żaba sprawdza się najlepiej na zalanych, porośniętych krzakami i trawą opaskach oraz w miejscach, gdzie rzeka wylewa się i podmywa łąki. Łowić nią można w podobny sposób jak minikarlinką, ale swoje prawdziwe atuty pokazuje w czasie łowienia w „górę rzeki".
Często bywa tak, że klenie nie reagują na przynęty podawane w sposób tradycyjny. Trzeba wtedy coś zmienić. Ja w takich momentach zaczynam łowić pod prąd. Do takiego wędkowania wybieram miejsca, gdzie nurt zwalnia i tworzy liczne cofki. Można tam zastosować woblery, zwłaszcza te o szerszej akcji, ale najlepiej się sprawdzają silikonowe żabki. Bardzo istotną kwestią jest uzbrojenie gumy w główkę o odpowiedniej weadze. Łowiąc żabą pod prąd, staram się, aby obciążenie było w miarę możliwości jak najmniejsze. Rzadko kiedy stosuję główki cięższe niż 5 g. Tak uzbrojoną przynętę mogę prowadzić w równym nurcie nieznacznie szybciej niż znosi ją prąd wody, a w warkoczach i cofkach pozwolić jej opadać i podbijać w górę. Jest to bardzo aktywne spiningowanie, wymagające ciągłego skupienia i kontroli nad spływającą przynętą.
Zachęcam wszystkich do zmierzenia się z cwanym i walecznym kleniem oraz do tego, by w trakcie spinningowania cały czas poszukiwali nowych sposobów na przechytrzenie tej wspaniałej, sportowej ryby.